Ladies styling niszczy kobiety!?

Patrzam na te dziewczyny wymachujące kończynkami i oczom nie wierzę, co się teraz powyrabiało z tym tańcem kobiet. Jakaś często nadęta niepotrzebna nikomu forma, żeby… No właściwie, po co komu ladies styling, jaki styling wybrać i do czego, oraz na jakie zajęcia się wybrać, żeby w ruchu pięknieć. No i wreszcie, najważniejsze, kiedy jakiego tańca używać, by najlepsze osiągnąć efekty.

Żeby się ruszać potrzebne są mięśnie. Truizm, ale widać nie każda dziewczyna wie, że regularne wzmacnianie mięśni, sprawia, że ciało samo zacznie podpowiadać Ci odpowiedni dla niego ruch. Ruch organiczny, w którym od razu zaczynasz pięknieć. Bez mięśni trudno osiągnąć wdzięk i powab w ruchu nawet najprostszym. Jakaś taka zależność jest w tańcu, że jak treningi masz katorżnicze i wylewasz siódme poty na zajęciach wzmacniających, to Twój ruch nabiera gęstości i szlachetności. Niestety nawet prosty gest dłonią, przy rozluźnionych pośladach, wygląda niczym ciapnięcie mokrą ścierką o ścianę i obserwowanie jak majestatycznie po niej zsuwa się w dół. Bez mięśni ani rusz. Dosłownie! Nie mówię tutaj już nawet o względach estetycznych. Bo jasna sprawa, że płaski brzuch czy okrąglejszy pośladek fajniej wygląda na fotkach, ale także daje z tyłu głowy takie niebiańskie poczucie pewności siebie. A to widać w ruchu! Zastanawiasz się teraz gdzie kształtujemy mięśnie potrzebne do tańca? Uprzedzam z góry, że na tych zajęciach instruktor, cię nie pochwali, tylko zobaczywszy, że zaczynasz nadążać,  uśmiechnie się pod nosem i pokaże trudniejszą wersję ćwiczenia. Izolacje, bo o nich mowa, to ból w czystej postaci. Fiasko i niepowodzenie, z którym stykasz się po to, by zobaczyć, a przede wszystkim poczuć, mięśnie, o których istnieniu wiedziałaś może z podręcznika anatomii studiowanego na biologii w klasie siódmej podstawówki. Na tych zajęciach modlisz się, żeby przetrwać do końca. Jedyne momenty w których łapiesz oddech, to ćwiczenia koordynacyjne. Jeśli przetrwałaś ćwiczenia wzmacniające i przyspieszanie tempa w nieskończoność, zobaczysz, że można to robić w bardziej skomplikowanych rytmizacjach. W głowie masz głównie jedno pytanie, które wraca natrętnie podważając wiarę w siebie- w imię czego? Nie wpiszę tutaj żadnej odpowiedzi. Tańczysz- rozumiesz. Tak już jest. Nie zachęcam do izolacji osób, które nie wiedzą czego chcą od życia. Izolacje to cecha charakteru. Izolacje sposób, w jaki fajterzy podchodzą do życia, bo po prostu nie widzą innej opcji. Tutaj zaczyna się pokora i umiejętność oddzielenia siebie od własnego ciała. Bruce Lee z Chuckiem Norrisem zabijali się o miejsce w pierwszej linii na izolacjach. Weź wodę jeśli chcesz przetrwać.

Nie samym mięśniem żyje kobieta. Czyli jak się już wzmocnisz i wypocisz wszelkie myśli żeby wybaczyć swojemu ex, zacznij używać tego, co z uporem maniaka rzeźbiłaś godzinami na sali. Witamy w szerokiej gamie zajęć solowych dedykowanych kobietom. Można utonąć w ogromie oferty. Tutaj uczą machać łapkami tak, a tam nogą kręcić inne esy floresy. I sobie pewnie myślisz, że jak taki es flores wywiniesz, to kolejka chcących zatańczyć z Tobą przystojniaków, zawijać się będzie pod osiedlowym warzywniakiem. Nic bardziej mylnego.

Taniec kobiety wypływa z jej samopoczucia, z tego jak myśli i co myśli podczas wykonywanego ruchu. Chodzi więc najpierw o to, jak się czujesz, a potem jak się będziesz poruszać. Większość dziewczyn myśli, że jak się nauczą ładnego ruchu i go powtórzą kilkaset razy, to że on po prostu stanie się ładnym ruchem. Ależ co to jest za bzdura i gdzie się źródła tej bzdury znajdują, bo nie wiem kogo obarczać odpowiedzialnością, ze wtłaczanie takich dyrdymałów ludziom do głów.

Ruch powtórzony milion razy, stanie się… wyćwiczonym ruchem i to by było na tyle. Wyćwiczony, to nie znaczy ładny i jeszcze, że będziesz w nim pięknie wyglądać. I tutaj wracamy do punktu wyjścia. Taniec kobiety wypływa z jej samopoczucia. Widziałem milion razy dziewczyny, ciała wyćwiczone w powtarzaniu danego ruchu, ale wzrok odwracam z poczucia zażenowania i kłamstwa szytego grubymi nićmi, bo może i ten jej taniec dobrze wyglądał na instruktorce, ale nie w wykonaniu wtórnym. W czym tkwi różnica? No to od początku.

Źródło każdego ruchu, takiego modnego, czy też stylizowanego na dawniejsze czasy, tkwi w odczuciu i w chęci powiedzenia tym ruchem czegoś, co głęboko tkwi i nie daje się wyrazić w inny sposób niż przez ruch właśnie. W zasadzie, to taniec właściwiej powinno się nazywać poprzez kategorie w jakich znajdował się tancerz, niż przez rezultat, czyli ruch, którym ten ów odczuwany przez siebie nastrój, postanowił akurat wyrazić. Więc robota drogie panie przed lustrem, nie jest tak naprawdę przed lustrem do wykonania, a bardziej w sercach i we wrażliwości. Jak rozwikłać zagadkę przestawioną przez instruktorkę na zajęciach. W jaki sposób odnaleźć ten rodzaj odczuć, czy wewnętrznych napięć w człowieku, który wykonał go po raz pierwszy. Bo nie sądzę, żeby ktokolwiek wykonywał ruch dlatego, że wie, iż za mniej więcej piętnaście lat od tamtej pory, na odległym kontynencie, w innej zupełnie wrażliwości, na tenże właśnie ruch przyjdzie moda i wszyscy ten ruch będą powtarzać, żeby… no właśnie co? Powtarzanie ruchu bez znajomości jego źródeł, plasuje Cię wyłącznie w masie szczycącej się lśniącą powierzchownością, pod którą nie kryje się absolutnie nic. W masie, która zamiast zbliżać się do wizji swojego tańca, która ma wyrażać wyjątkowość posiadanej przez tancerza wrażliwości, woli żyć w kłamstwie. Twój taniec powinien być przede wszystkim twój. Jak bielizna szyta na miarę, dopasowana w najmniejszym detalu do wyjątkowości ciała, które opina. Na tym polega ladies styling.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że większość zajęć dostępnych na rynku pokazuje jedynie formę i słowem się nawet, podczas ich trwania, nikt nie zająknie, skąd ten ruch, albo po co się go wykonuje. Tak to już jest, że jak chcesz mieć taniec szyty na miarę, to idziesz do krawca, a nie do sklepu. Na zajęciach grupowych, ani nie jest łatwo otworzyć grupę do poruszania swojej wrażliwości, ani też warunki widać nie są odpowiednie, żeby na takie otwarcie się, w gronie osób widzianych po raz pierwszy na oczy, sobie pozwalać. Nie dziwię się, że taka wizja tańca dotyka jedynie nielicznych. W dobie popularności tiktoków i innego rodzaju plastiku imitującego głębię, nieliczni widać tej głębi poszukują, czy w ogóle chcą dotknąć. Tancerze, którzy posiedli tę świadomość, niechętnie się także tą wiedzą dzielą. Trzeba takiego tancerza trochę, żeby to wydobyć, podejść pod włos. Najlepiej w indywidualnym spotkaniu. Kiedy już zacznie zdradzać sekrety swojego tańca, a nie wypluwać choreografie, których wymaga się od niego podczas prowadzenia zajęć grupowych, zacząć zadawać mu pytania intymne o to, co właściwie przekazuje swoim tańcem. Czerpiesz wtedy u źródła.

No ale na szczęście, większość widocznie lubi sobie stadnie w synchronizacji pomachać ręką w stylu dziś modnym, a że z modą tak jest, że dziś jest jedna, z kolei zaś jutro inna, to i całe życie można chodzić na tańce nie poznawszy nawet jaki ten taniec właściwie jest mój i czego ten mój taniec ode mnie w ogóle chce. Jeszcze by powychodziło to i owo z tego tańca, co się boimy nawet pomyśleć, że jest, a co dopiero nazwać czy wyrazić.

Ruchy modne, są na pewno ładne i atrakcyjne dla oka, nawet nieznającego się na rzeczy obserwatora. Tak się na ten przykład robi w radiu, że się puszcza w kółko i w kółko dany przebój, co to ma mieć popularność danego lata, a potem się nawet nie orientujemy, jak już zaczynamy pod nosem nucić i twierdzić, że nam też się ten przebój podoba. Droga świadomego tańca jest dużo głębsza, rozwija wolniej i zdawałoby się przynosi wolniejsze rezultaty. Widziałem już niejednokrotnie konfrontację tancerza powielającego modę, z namiętnym poszukiwaczem źródeł. Po pierwszym miesiącu nauki tancerz modny epatował takim lub innym fikumikiem, skopiowanym z filmów o szerokim gronie odbiorców. Po sześciu miesiącach przestał tańczyć, bo przecież ileż można powtarzać nie swój ruch.

Podróż w taniec zawsze jest w głąb, a nigdy w zewnętrzny rezultat. To, że nie można od kogoś oderwać wzroku w tańcu, zależy wyłącznie od tego, jak bardzo w głąb tego tańca sięgnął. Nie chodzi o to, czy ktoś zna ruchów trzydzieści, czy może tysiąc pięćset, tylko jak bardzo jest w tym ruchu autentyczny i co za jego pomocą wyraża. Różnicę widać gołym okiem, na przykład po ilości chętnych taki taniec oglądać. Spróbuj na ten przykład skopiować i zatańczyć czyjąś choreografię i opublikuj film ze swoim udziałem na tym samym portalu. Porównaj rezultaty osiągane przez oba filmy. Puknij się w głowę, że w ogóle chciało ci się to doświadczenie wykonać, bo od początku wiadomo, że to bez sensu.

Co więc robić na regularnych zajęciach w grupie, gdy lekcje indywidualne są dla mnie zbyt drogie. Zasada numer jeden- szukaj wygody w ruchu. Ciało naprawdę dużo wie i samo podpowie, jak najlepiej dany przepływ wykonać. Próby oczywiście często są bolesne, ale instruktor szybko skoryguje każdego, kto robi sobie krzywdę.

Zasada numer dwa- ucz się techniki. Salsa, bachata, kizomba, zouk, tango… to style taneczne. Każdy styl opiera się na technice. Technik jest kilka, ale szybko dostrzeżesz jak mocno pomocne jest ich zgłębianie w nauce ulubionego stylu. Techniką tańca jest na przykład jazz, czy klasyka. Nauka często żmudna, ale na pewno przynosi rezultaty.

Zasada numer trzy- daj sobie czas. Nie da się w tańcu iść na skróty, nie ponosząc tego konsekwencji. Pokornie studiuj taniec, proś instruktora o uwagi i zadawaj pytania.

Zasada numer cztery- czerp przyjemność z tańca. Konkurs nie jest w tym, kto zatańczy najtrudniejszą, czy najpiękniejszą rzecz, a w tym, kto wyciąga z tego najwięcej przyjemności.

Autor