Bachata czy taka dominikańska

Siemaneczko

Plotkary, plotkarze, dyskutanci i teoretycy podsuwają mi materiał, więc napiszę podsumowująco do czego już doszło i jak to z tą bachatą widocznie teraz jest. Nie chcę nikogo tym tekstem dotknąć, ale żebyśmy mieli świadomość pewnych zjawisk, które w historii tańca miały miejsce i kształtują jego obecną postać. Na końcu wyrażę moje osobiste zdanie i to być może będzie przyczynek do kolejnej awantury (czyt. dyskusji), a więc następny stopień ewolucji fejsbukowych. Ale od początku…

W maleńkim porcie na Dominikanie ( w maleńkim, bo to już jakiś czas temu było ) rozpętała się gigantyczna libacja alkoholowa. Były kobiety, śpiewy, ale nie było tańca, więc smutno straszliwie. No to jeden z drugim garnek w łapę, i weń jak w bębenek bam bam bam. Na co, dziewczyny jak usłyszały, że faceci bam bam, to siup na środek dęsflooru i wywijają pupami w prawo, w lewo i kółka. Tak to rozochociło uczestników że klaszczą, śpiewają, i mocniej w ten bębenek, żeby panie piękniej tańczyły.

Potem drugi z trzecim poszedł po rozum do głowy i wymyślił, że lepiej kobietę z bliska oglądać, niż z daleka w bezruchu tkwić. No to wokół niej hop hula hula. A jak kobieta odczuje, że jeden dla niej w bęben specjalnie wali, a drugi hula hula wokół, to wyjść z siebie chce i mocniej jeszcze w swoje kształty cudowne intencję i zmysłowość wkłada. A ci co nie tańczyli, patrzą z boku na rozwój sytuacji i w brzuszek rum od Brugala (nie wiem czy już wtedy istniał, ale mam taką nadzieję, bo trudno mi wyobrazić sobie powstanie bachaty bez rumu) pompują, oko swoje ciesząc i dodając kolejny element do tej sytuacji opisanej, a mianowicie widza… I tak się wszystko zaczęło.

Bez wątpienia bachata w formie ludowej powstała na Dominikanie. Zarówno w formie muzycznej jak i tańca.

Bachatę, nazwę ją tradycyjną, ale oczywiście nie o słowo tu chodzi, tylko o nazwanie jakieś poręczne i zrozumiałe zjawiska, opiszę w paru słowach, a ciekawskich odsyłam na wyspę, póki jeszcze w ogóle można na niej ślady tańca odnaleźć, bo nie da się ukryć, że bachata w tradycyjnej formie znika z powierzchni Dominikany.

Gorąco na Dominikanie niemiłosiernie. Cały rok w koło. Żar się leje z nieba, a skóra jakaś lepka się wydaje. To fakt nie bez znaczenia dla wyboru instrumentów, jak i samej formy powstającego tańca ludowego. Wysokie tony nas w upale pobudzają, drażnią. Jakoś to otępienie ukropowe przełamują i pozwalają przetrwać gdy wokół nie ma klimatyzacji obniżającej temperaturę. Nie wyobrażam sobie w takim upale się do nikogo przytulać. Jak mi się jakaś panna przyklei do skóry, to chyba zacznę wyć. Ale oczy mimo upału działają należycie, uszy też, sprawność ruchowa nieobniżona, tylko niech mnie nikt nie dotyka!

Jeśli masz podobne odczucia w konfrontacji z upałem, zrozumiesz, dlaczego bachata tradycyjna ma w większości otwartą pozycję. A że kobiety w tropikach nawet jakoś bardziej się wydają ponętne, to hormony się w facetach burzą i jakoś ujścia szuka ta energia na parkiecie. Skoro nie mogę/nie chcę jej dotknąć, a jestem wciąż blisko; muzyczka gra, a ona się w jej rytmie wije… Jak ci nie zacznę nóżkami przebierać i futłorka naparzać. Niech wie, że mnie kręci maleńka.

Potem taniec dostrzegli Hiszpanie. Hiszpania w tym czasie miała już mocno rozwiniętą kulturę tańca. Zwłaszcza rozwój był dostrzegalny w obrębie struktur tańca towarzyskiego. Szkoły, turnieje, rywalizacja… Czegoś tam jednak brakowało. Taniec zwany towarzyskim ma podkręcony do granic możliwości aspekt wizualny, ale kuleje niestety jeśli idzie o stronę prowadzalności, a więc komunikacji. Chyba tylko walce są prowadzalne. Foxtrot, jive, rumba… No może w podstawach. Potem, to już wyłącznie turniejowe wymachiwania dla uciechy widza i punktów od sędziów za jakość choreografii.

A bachata była prosta, bo ludowa. Nierozwinięta jeszcze z punktu widzenia doświadczonych tancerzy. Ale wszyscy wiedzieli, że to taniec który się dzieje w klubach. A w klubach nie wiadomo co się na parkiecie stanie, bo może stać się wszystko. Rozwijając bachatę trzeba było robić rzeczy, które partner mógł poprowadzić, bo inaczej nie w smak by one były ludziom, którzy w tych klubach bywają. A to przecież potencjalni kursanci. No to wymyślał instruktor jeden z drugim takie, żeby się dało poprowadzić, a że na salach klimatyzowanych temperatura była stosunkowo niska, to taniec mógł odbywać się wreszcie bliżej.

Nowopowstały taniec różnił się od swojej ludowej matki, musiał więc odróżnić się nazwą. Bachata sensual wybrali twórcy. Ale szybko się okazało, że taniec staje się bardzo popularny i coraz to inni tancerze, z odmiennym doświadczeniem, zaczęli go tańczyć na swój sposób. Ilość bachat w dzisiejszych czasach dostarcza tematów do rozmów rozentuzjazmowanych facebookowiczów, jak również dyskusji czy to bachata w ogóle nadal jeszcze jest.

A chodzi wyłącznie o słowo bachata, które zdobyło popularność. Za tym wyrazem stoi ogromna siła marketingowa. Dopóki coś nazywa się bachatą, jest więc popularne i ludzie chcą to robić. A że bachata jako taniec nie jest skodyfikowany, bo nikt nigdy nie napisał uznanej społecznie książki co to bachata jest, a gdzie bachaty już nie ma, każdy może wymyślić swoją bachatę.

Ta sytuacja zbiegła się w czasie z momentem, kiedy Dominikańczycy zachłysnęli się dobrodziejstwami kapitalizmu i modą na Amerykę. Aventura zaczęła miksować swoją tradycyjną muzykę z popem, bo ten się lepiej sprzedawał niż jakieś tradycyjne bałałajki. Z resztą ich pierwszy album nosił tytuł „Łamiemy zasady”. W społeczeństwie w którym liczy się lans, taniec przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. A już na pewno taniec ludowy. Bo Dominikana nie ma renomowanych szkół tańca (mam na myśli znane na całym świecie uniwersytety o specjalizacji tanecznej, licea itp) i jakiegoś w znacznej liczbie tabunu technicznie dobrych tancerzy. Przynajmniej w godnej odnotowania ilości. No może tabunek, ale nie tabun! W porównaniu z machiną hiszpanii, Dominikańczycy niemalże nie istnieli na tanecznej mapie świata. To znaczy istnieli, ale dzięki dwóm niespopularyzowanym jeszcze wtedy tańcom- bachacie i merengue.

Jak się ludki podowiadywały na świecie o istnieniu tych tańców, to nie przez poznanie formy tradycyjnej tańca, a hiszpańskiego tworu zwanego bachatą.

A Dominikańczycy? Są w impasie. Zrozumieli, że taniec cieszy się ogromną popularnością, ale nie ten ich rdzenny, tylko jakiś inny. Młodzi coraz mniej chcą ten rdzenny tańczyć, a tańczenie hiszpańskiego tworu, nie jest konotowane jako tańczenie bachaty w ogóle. Co mogli zrobić?... Hmmm… Przestali tańczyć w ogóle?

No niestety. Ważniejsze dla nich błyszczące felgi, biżuteria, i lansowanie się na imprezach do rytmicznych uderzeń mechanicznej muzyki dembowe i reggaeton, niż tańczenie jak ich babcie i dziadkowie. Może jeszcze starsze pokolenie tańczy, ale młodsze w bardzo okrojonej ilości. Z resztą kto z Was idzie na imprezę oberka czy kujawiaka powywijać. Takie zjawisko…

Ale wróćmy do Hiszpanii i Europy w ogóle. Taniec to produkt marketingowy, a więc i jego sprzedaż. Produkt musi być interesujący od środka i atrakcyjny dla oka. Zajmą się teraz stroną wizualną.

Tancerze tańca zwanego towarzyskim, to bestie szkolone w wyżej wymienionym aspekcie. Tańczą ruch z taką jakością, że nie można od tego oderwać oczu. Jeszcze się stroją w cekiny i golą klaty dla podbicia efektu przybycia z odrębnej galaktyki. No słowem specjaliści. Specjaliści bez pracy…

Sądząc po szybkości rozwoju społeczności bachaty czy salsy i porównując tę do szybkości rozwoju społeczności tańca towarzyskiego, nie sposób odnieść wrażenia że tańce turniejowe cieszą się spadającą popularnością. No to tańcejros towarzyskie zmieniają specjalizację. Robią świetne pokazy i są w tym ultraatrakcyjni. Nieodróżniający plie od releve widzowie (to takie terminy taneczne, których poznanie nie jest wcale niezbędne do osiągnięcia parkietowej satysfakcji), mogą dojść do wniosku, że prezentowane wytwory sceniczne stanowią eskalację umiejętności tańczenia bachaty. Mogą pomyśleć, że dobrze tańczyć to tańczyć właśnie tak. Nic bardziej mylnego.

Podsumowując. Bachata to dziś bardzo pojemny termin. Ta lokomotywa ciągnie za sobą rzeszę fanów różnorakich upodobań i umiejętności. I dobrze, bo o różnorodność na świecie chodzi. Musisz jednak wiedzieć że:

- Korzenie bachaty są na Dominikanie, i że to taniec tylko o przyjemności i że nie ma nic wspólnego z robieniem trudnych figur

- Trudne figury w tańcu są spowodowane marketingiem, który i Ty i ja napędzamy. Ludzie lubią rywalizować, to i w wymyślaniu figur rywalizują. Są tacy którzy to uwielbiają.

- Nie potrzebujesz tańczyć trudnych figur żeby się dobrze bawić

- Nie musisz kopiować Dominikańczyka ani Hiszpanina (lepiej to brzmi w tej formie nieprawdaż?) i możesz sobie wymyślić swoją własną bachatę. Dopóki Cię to bawi, jest do tej muzyki, nosi aspekty prowadzalności- możesz zrobić wszystko. (jak trzeba będzie, to sobie wymyślisz sufix i już się od Ciebie odczepią. Bachata desesperata jeszcze nie istnieje :)

- Taniec jest tak rozległy, że trudno określić kto w nim jest najlepszy. Pytanie w jakim aspekcie. Nikt na pewno nie będzie lepszy od Ciebie w Twoim własnym systemie tanecznym. Jeśli znajdziesz naśladowców, postawisz swoją kreatywnością kamień milowy w rozwoju swojego tańca.

- W tańcu nie chodzi o naśladowanie, a o różnorodność i rozwój. Jeśli uczysz się przez naśladownictwo, bo to Cię rozwija- spoko, ale dodawaj zawsze coś od siebie. Nie bądź niczyją kopią. Dobry nauczyciel tańca, to taki który pomoże Ci stworzyć Twój własny system tańca, a nie każe tylko bezmyślnie kopiować siebie. Kopiowanie jest tylko jednym ze sposobów nauki. Pytanie czy ktoś uświadomił Cię, że chodzi o to, byś stworzył swój własny unikatowy styl.

 

Uwaga. Celem tego tekstu nie jest krytyka, a jedynie konstatacja i szerzenie świadomości istnienia pewnych zjawisk. Nie wszystkie zjawiska opisałem, ale opisałem te, dla początkującego tancerza moim zdaniem najważniejsze.

Dziękuję, że dobrnęliście

Raś