O tańcu z dziewczynami

Siemaneczko Świry!

Tutaj nadawanie Rasia nieskładne i niepoukładane, ale może znajdzie się w nim jakaś krztyna treści nie do przecenienia, więc zapraszam do lektury.

Zamierzyłem się w zrobieniu warsztatów tańca dla facetów. Ale jakoś nie w smak mi przebieranie nóżkami i pokazywanie w jaki sposób ociekam testosteronem na imprezach stanowiąc wzór do naśladowania dla męskich neuronów lustrzanych. Raczej mnie nie kręci taka droga. Już prędzej sobie z Wami pogadam na tematy zajmujące, jako że zajmujemy się, każdy przecież z nas, tańcem.

I tak powoli dochodzimy do sedna. Przestawię jako zajaweczkę kilka podstawowych zasad, do zastosowania natychmiast w tańcu. I nie ważne czy twój taniec to bachata, salsa, kizomba, czy powolniaczek na przemian z hopsa sa i dwa na jednen na weselichu, w które zostałeś wrobiony przez swoją, jakże zacną partnerkę.

Numer jeden, niezaprzeczalnie i niepodważalnie: Utrzymuj dynamikę w niej a nie w sobie. Nie goń jak poparzony, nawet jeśli czujesz że Twoja muza oddziałuje na Ciebie niczym wyścigi nascar w połączeniu z indywidualnym meczykiem rozegranym na Camp Nou w szeregach FC coś tam, w otoczeniu wszystkich modelek znamienitych portali internetowych, których przecież żaden z nas nie odwiedza.

Utrzymywanie dynamiki w partnerce ma wyłącznie dobre strony. Nie spocisz się jak świnia, ona będzie wiedziała co ma robić, bo dostaje dynamikę od Ciebie… No i wreszcie najważniejsze - dbasz o swój wizerunek oszczędzając jej konfrontacji z wymachującym nieskładnie kończynami samcem, wobec którego, większość znanych Ci dziewczyn wie jak się zachować - uciekać!

Następnie, choć tutaj mam problem z umiejscowieniem w hierarchii, musisz zapamiętać schemat. Dziewczyny tańczą dla przyjemności, a my dla dziewczyn. W większości przypadków to się sprawdza. W swojej kilkunastoletniej karierze instruktorskiej nie spotkałem jeszcze kolesia którego taniec wypływa z głębi serca z innych powodów niż seksualne. O jasna cholera, ktoś to wreszcie wypowiedział! Tak właśnie jest.

No więc do rzeczy. Skoro tańczymy dla dziewczyn, to mamy ogromną potrzebę udowadniania w tańcu swojej zajebistości. I dobrze, bo każdy, ale to absolutnie każdy facet takie poczucie powinien w sobie pielęgnować. Tyle tylko, że częstokroć przejawy owej zajebistości są żałosne, bo zakłamane i nietrafiające we właściwe miejsca. Wykonujemy skomplikowane wygibasy, jakieś figurki w rozliczeniu z akcentowaniem na hu ha i robimy tym samym większe wrażenie, a raczej porażenie, na oglądających nas facetach niż na niej. Coś tu chyba nie gra.

Spokojnie! Uspokój wyjące trzewia i zacznij czerpać przyjemność ze spędzania czasu ze swoją partnerką. Wybrałeś najfajniejszą w klubie, spoko, gra muzyczka, spoko, jesteście blisko siebie, spoko, i tylko dla siebie, też spoko - czego chcieć więcej? No właśnie. Czy naprawdę w tym miejscu musisz jej fundować salto mortale z podwójną śrubą i przeplotem rąk ze starych filmów karate z wypożyczalni wideło? Musisz??? Jeśli tak jest, znaczy się że ulegniesz strachowi przebywania z nią w tej bliskiej sytuacji. Według wszystkich przekazów, boisz się konfrontacji, a zdenerwowanie przechodzi Ci w nadmiar nerwowości, ta z kolei w nieskładną szarpaninę nie do wytrzymania dla jej stawów i nerwów.

Czyli co ja mam właściwie robić?

Tańcz z dziewczyną a nie swoim wyobrażeniem tego co powinieneś właśnie robić. To tak w wielkim skrócie. Wszystkie relacje damsko-męskie oparte są na ten przykład na niekończącym się przyciąganiu i odpychaniu na przemian. Czyli ja chcę się umówić na randkę, to ona kręci nosem. A jak ona lata za Tobą, to masz to oczywiście gdzieś. Wydaje się znajome? Nazywam to w przełożeniu na taniec : „i love you, i hate you”. Pamiętaj tutaj: Nie w Tobie ta dynamika a w niej! Przyciągasz partnerkę, i odpychasz. Tak na przemian, w kółko. Wydaje się trochę schizofreniczne, ale nie przejmuj się. Prawdopodobnie zadasz sobie pytanie kiedy otwierać a kiedy zamykać pozycję. To skoro już masz sformułowane pytanie, to musisz sprawdzić na imprezie, albo poczekać na kolejny odcinek szalonych rozkminek Rasia.

Nie chce mi się więcej pisać więc kończę. Ciąg dalszy pewnie nastąpi. Wkrótce.

Trzymajcie się Świry